Kiedy tracimy siebie.

Moje życie miało różne etapy. Poczynając od wczesnego dzieciństwa, (w którym pomimo tego że i mama i moje rodzeństwo starało się mnie chronić bywało różnie), po moje szalone, smutne, psychopatyczne ostatnie 6 lat, kończąc na etapie życia w którym jestem teraz. Dorastam. Za 4 miechy skończę 18 lat i jak zapewne wcześniej wspominałam, nie jestem na wkroczenie w dorosłość zupełnie gotowa, ponieważ nadal czuję się dzieckiem. Nieodpowiedzialnym dzieckiem.


Ostatnio przechodzę pewnego rodzaju załamanie własnej osobowości. Pomimo, iż czuję że wróciłam już do normalnej siebie, przeżywam różne kryzysy. Na przykład kryzys religijny. Mam problem z wiarą. Wierzę, ale dokładnie nie jestem pewna w co. "Jest jeden Bóg" który jest naszym królem, ma trzy postacie i jest wszechmogący. Nie rozumiem Biblii. Z niektórymi rzeczami się definitywnie nie zgadzam (chociaż wiem, że wynika to też z niewiedzy). Mam tyle pytań, do pojedynczych zdań znajdujących się tam. Szukam, ciekawi mnie to. Ale nikt nie potrafi dać mi odpowiedzi, która była by całkowitym zaspokojeniem.

Przez całe życie szukałam Boga. I szukam nadal.
Mama zawsze powtarzała, że jestem niezwykłym dzieckiem. Bo faktycznie, byłam inna.
Jako 10/11-letnia dziewczynka byłam introwertykiem. W sumie do niedawna. I serio, wolałam siedzieć w domu i pisać niż wyjść gdzieś z przyjaciółmi i się pobawić.
Oto fragment tekstu, który napisałam jak miałam około 12 lat:

"(...) Dlaczego nikt mnie do jasnej anielki nie może zaakceptować!? Przecież to ważne, żeby być sobą i postępować według swoich zasad i ja tak robię! Co mam w sobie zmienić? Styl bycia? Charakter? Nie wiem. A może mam być kimś innym? (...) Czasami wiadomo, jakoś tak nie jestem sobą. Nie potrafię nią być... Nic mi się we mnie nie podoba. Nie mogę pogodzić się ze światem. Nie rozumiem, dlaczego tak jest? Nie da się tego zmienić?  (...) Czasami jestem bezsilna i wtedy... Wtedy biorę komórkę i słucham tej piękności - muzyki. I wtedy uświadamiam sobie że mam po co żyć, jestem szczęśliwa i tak wiele spraw rozwiązuje się w mojej głowie. Rozumiem sens tego wszystkiego i wiem, że jestem na tym świecie po to, aby coś naprawić, coś zmienić w tej codzienności. "

Byłam naprawdę zdesperowana i jako dziecko, oczywiście wszystko wydawało się dla mnie naprawdę trudne i nie zrozumiałe. Nawet te najprostsze sytuacje były dla mnie niesamowitym wyzwaniem. I tak mam do dziś. Tyle że dziś zastanawiam się nad takimi rzeczami jak właśnie np. religia czy też ogółem mój światopogląd.


Życie jest naprawdę trudne. Jeżeli nie obierzemy właściwego kierunku i nie znajdziemy celu, staje się jeszcze trudniejsze. Los doświadcza nas codziennie. I wiecie co jest najlepsze? Jutro. I niewiedza jego dotycząca... Jutro jest zawsze czyste, nieskalane żadnym błędem. To od nas zależy to, jak bardzo je ubrudzimy.

A dlaczego taki tytuł. Bo kiedy błądzisz, tracisz siebie. Wiecie...Pomimo tego iż czuję się już całkowicie "normalna", to niektóre rzeczy zaczęły we mnie szwankować. Wydaje mi się, że już zawsze tak będzie. Błądzę między skromnością a egoizmem. Odbijam się od jednego do drugiego. Zadaję sobie tak wiele pytań (w tym moje ulubione - d l a c z e g o) na które po prostu niema odpowiedzi i to mnie męczy. Wędruję w pół mroku. Staram się pomagać innym a w dodatku muszę jeszcze ogarnąć samą siebie. Nie umiem żyć, nie umiem sobie radzić z niektórymi sprawami i dopóki się nie nauczę, nigdy nie znajdę siebie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spam i obraźliwe komentarze nie będą tolerowane! Za każdy komentarz bardzo dziękuję ♥♥ ! Weryfikacja obrazkowa wyłączona:)