i ja...


Moja dusza jest symfoniczna. Liryczna. Estetyczna. Pastelowa.
Wiecie, bo ja kocham te pieprzone kwiatki. I zachody słońca. I herbatę kocham.
Myślę nad sobą ostatnio dużo. I nie chcę, aby ktoś kiedykolwiek pomyślał że przez to jestem narcyzem. Bo uważam, że jednak jestem tego przeciwieństwem. A co do zachowań egoistycznych, to myślę, że takowe każdy posiada. Bo nie da się kochać drugiego człowieka, dopóki choć w ćwierci nie pokocha się samego siebie.
Ale do czego zmierzam. Zauważyłam z biegiem lat, że jestem bardzo delikatną osobą. Myślę że mnie to można utożsamiać z różą. Piękna i delikatna, ale równocześnie posiadająca kolce, które mogą zranić. Ranię ludzi. Naprawdę to robię. Tak często, że nawet tego nie umiem kontrolować. I to tym samym rani mnie. Bo wiecie, ja jestem człowiekiem który po prostu chciałby żyć w separacji od innych, sam. Tak po prostu mieć święty spokój i po prostu tym samym nikomu nie przeszkadzać. Nie ranić innych, żyć sobie w ciszy i spokoju, cieniu świata, dla samej siebie.
Bardzo często wydaje mi się, że jestem intruzem. Nie wiem dlaczego, po prostu tak jest.

Ja jestem dziwnym typem człowieka. Ja całą duszą odbieram poezję. Ja lubię gwieździste noce. I tak po prostu patrzeć w niebo. Dla mnie rozrywką jest herbata, kartka i długopis. A i swoją ulubioną muzyką się cieszę. No i myślę że nietuzinkowy gust muzyczny mam. Bo ja mam obsesję na punkcie The Neighbourhood i kocham Jamesa Baya, albo Cloves, albo 1975. I dużo dużo więcej. I Nirvane lubię. 
No i ja to jestem taka, co mogłaby w koronkowej sukience po łące boso biegać. I jak się przed tobą otworzę, to zobaczysz całkowicie inną osobę niż wcześniej widziałeś. Bo ja taka jestem. Tak się zamykam przed ludźmi i tak trudno mnie kochać. Tak trudno akceptować wszystkie moje wybryki. Tak trudno akceptować mnie. I ja jestem taka delikatna, jak róża. Jak różę trzeba na mnie uważać, chronić mnie i jak róża mogę  zranić. W najmniej oczekiwanym momencie.




I ja lubię takie najprostsze rzeczy. Na przykład obecność jednej osoby. Mam taką ulubioną osobę, wiecie? Mogę być wszędzie, w każdej sytuacji, byle by z nią. I to ta osoba jest głównym obiektem moich przemyśleń. I to dla tej osoby chcę żyć. Nie wymagam dużo. Chcę po prostu przeżyć niezapomniane chwile i być kochaną. To mi wystarczy. 

I ja jestem taka, że ja lubię dawać siebie innym. Ja mogę dla innych dużo zrobić. Ja będę innych bronić. Ja będę innym pomagać. ja się dam wykorzystać, z myślą że przez to ktoś będzie szczęśliwy. I ja cierpię. Dużo cierpię, ale to też w jakiś tam sposób tworzy mnie. 


I jak tak sobie siedzę w promyczkach słońca i słucham sobie 'don't you wait', to ja sobie tak wyobrażam siebie i kogoś. I najlepsze nasze chwile, które były i które jeszcze będą.
No i wiecie. Ja sobie lubię popłakać. Tak po prostu. A potem z tego żartować. Nawet kiedy jeszcze kilka minut wcześniej strasznie cierpiałam. Bo ja mam tak, że albo płaczę bardzo, albo nie płaczę w ogóle. Albo wyrywam sobie ze łzami duszę, albo kryję wszystko pod uśmiechem.

Jestem trudna.
Cóż poradzę. jednak istnieją osoby które potrafią to akceptować.

I jeszcze jedno. Znacie to uczucie kiedy przez całe życie szukacie siebie, tworzycie to, tworzycie siebie, małymi kroczkami, powoli a ktoś wam to później tak po prostu chamsko odbiera? Wyrywa z rąk? Straciłam siebie. Przez ludzi którzy byli mi najbliżsi. Zniknęła połowa mnie. Bum.



1 komentarz:

  1. "Chcę po prostu przeżyć niezapomniane chwile i być kochaną." Tak niewiele a jednak to tak dużo i tak cholernie trudne do osiągnięcia na dłuższą metę. Jak można stracić siebie nie odnajdując się jeszcze przedtem? Zresztą to chyba nieosiągalne, bo to stały proces, stała życiowa, raz jesteśmy tego bliżej a raz dalej, im mniej refleksji tym jesteśmy bardziej pewni, że odnaleźlśmy siebie.

    OdpowiedzUsuń

Spam i obraźliwe komentarze nie będą tolerowane! Za każdy komentarz bardzo dziękuję ♥♥ ! Weryfikacja obrazkowa wyłączona:)